To mój ostatni newsletter w tym roku, więc pozwolę sobie też na chwilę refleksji. Mówi się, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca (do końca tego roku zostały prawie trzy tygodnie, więc wiele może mnie jeszcze spotkać), ale ja czuję ogromną wdzięczność za to, jak przeżyłam ten 2020. Rok zapisał się już na kartach historii za sprawą pandemii i wielkiego kryzysu.
Rok ten zatrzymał nas, spowolnił i zmusił do powrotu do wartości, które często uznawaliśmy za nieopłacalne czy archaiczne. Pokazał nam, że bez siebie nawzajem nie przetrwamy i że nie musimy przemierzać setek czy tysięcy kilometrów, by móc pracować czy odpoczywać. Uczymy się na bieżąco empatii i chęci współpracy. Doświadczyliśmy, ile dla nas znaczy wolność oraz jak dobrze jako wspólnota potrafimy ze sobą współdziałać.
Marzę, by 2021 rok pozwolił nam na większą bliskość, na spotkania w kawiarniach i obiady w restauracjach, na pracę w redakcji, a nie na Teamsach (chwała im, że są!), ale po cichu mam też nadzieję, że zachowamy w sobie tę ogromną potrzebę do bycia we wspólnocie, która potrafi być bezinteresowna, a gdy trzeba – niezłomna i waleczna.